W lodówce jest osobna półeczka na butelki, oraz pojemnik FreshZone na mięso oraz ryby . Ja oczywiście, zamiast tych produktów trzymam tam wegański parmezan i tofu. A co z warzywami?
Życie bez lodówki to świetnie i pouczające doświadczenie. Nauczyło mnie kupować odpowiednią ilość produktów, robić listę zakupów i nie robić zapasów. Szczególnie latem żywość może szybko się psuć. Dlatego lepiej gotować w mniejszych ilościach i nie zapychać regałów niepotrzebnymi produktami. Zakupy robiłam częściej, ale w mniejszych ilościach.
Niestety nie mogłam robić domowych lodów, schładzać wina, a lód musiałam kupować. Rzadko też kupowałam sałaty i warzywa liściaste, gdyż one potrzebują chłodu. Teraz się to zmieniło! I wreszcie mam lodówkę i mogę opychać się sałatkami! Czekajcie na fajne przepisy!
Pierwszy dzień z lodówką był uroczy. Musiałam przecież zakomponować ją w kuchni. Przeszkadzało wszystko. Najpierw stół, potem moja wyspa z euro palet. Nie skończyło się na wielkim, planowanym przemeblowaniu pomieszczenia. Lodówka od początku miała stanąć pod oknem.
Zaczęłam od przyklejania kartek i magnesów. To przecież na lodówce równie ważne. Niestety nie mam ich za wiele. Do tej pory nie były mi potrzebne.
Kiedy zaczęłam układać produkty w lodówce, okazało się że właściwie nie mam co do niej włożyć! Przez dobę lodówka wyglądała jak lodówka Cerrie z Sex and the City. Był w niej szampan (który kupiłam na okazję drugiej książki), sos sojowy (którego właściwie nie trzeba trzymać w lodówce), olej kokosowy i ocet. Na szczęście po tygodniu lodówka zapełniła się nie tylko warzywami, ale innymi wegańskimi smakołykami (zrobię o tym osobny wpis!).
przeczytaj całość na: Wegan Nerd